Janusz Bublewski – OW SEP

Wspomnienia z Elektrowni Warszawa

W roku 1953 po ukończeniu Technikum Energetycznego w Warszawie przy ulicy Wybrzeże Kościuszkowskie, otrzymałem nakaz pracy do Elektrowni Warszawa na okres od 01.X.1953 r. do 30.IX 1956 r.

Dyrektorem Elektrowni był inż. Czesław Nachorski , głównym inżynierem inż. Feliks Jakubiak, kierownikiem Działu Kadr – Edward Kurek a kierownikiem Oddziału Elektrycznego inż. Janusz Obuchowski. Zostałem skierowany do Wydziału Zabezpieczeń gdzie kierownikiem był Hieronim Nejman, brygadzistą Władysław Kiliański a monterem Zdzisław Michalski.

Rozpoczęcie i zakończenie pracy oraz przerwę śniadaniową sygnalizowała syrena fabryczna. Obowiązywała socjalistyczna dyscyplina pracy, a za jej łamanie groził nawet obóz pracy.

W roku 1953 w Warszawie i okolicach były czynne dwie elektrownie Elektrownia Warszawa i Elektrownia w Pruszkowie. Elektrownia na Żeraniu była w budowie a elektrownia na Siekierkach istniała na deskach projektantów.

W Warszawie był niedobór energii elektrycznej i obowiązywał zakaz używania w szczycie jesienno zimowym grzejników i kuchenek elektrycznych. Ponieważ zakaz w wielu przypadkach nie był przestrzegany, w elektrowni organizowano wieczorne akcje tropienia “niespołecznych” użytkowników energii elektrycznej. Brałem z przymusu udział w kilku takich akcjach, które nie były ani przyjemne ani bezpieczne.

Jesienią 1953 r. w Elektrowni trwały intensywne przygotowania do zasilania w energię cieplną budowanego przez nowopowstały Zakład Sieci Cieplnych, rurociągu łączącego z Pałacem Kultury. Przygotowano jeden turbozespół do pracy skojarzonej cieplno – elektrycznej a w kotłowni wybudowano wymiennik ciepła. W wyniku tych działań w sezonie grzewczym 1953/1954 zaczęto ogrzewać energią cieplną z Elektrowni Warszawa Pałac Kultury i kilka budynków na trasie rurociągu, między innymi Teatr Polski i budynki Ministerstwa Finansów.

Węgiel do Elektrowni dostarczany był bocznicą kolejową ułożoną nad samą Wisłą. Wagony z węglem przyciągał z okolicy Dworca Gdańskiego, należący do Elektrowni, ekologiczny parowóz nie powodujący zanieczyszczenia środowiska. Parowóz składał się z termicznie izolowanego zbiornika ćiśnieniowego i silnika parowego. Co kilka godzin, na terenie Elektrowni, parowóz podjeżdżał do upustu i napełniał zbiornik przegrzaną wodą. Jedynym utrudnieniem dowozu węgla był okresowo zatrzymywany niewielki ruch na Wybrzeżu Kościuszkowskim.

W czasie mojej pracy w Elektrowni Warszawa były też momenty dramatyczne! Pracowałem właśnie na zapleczu nastawni, która mieściła się na antresoli nad maszynownią, gdy nagle usłyszałem duży hałas i cały budynek zaczął drżeć. Wybiegłem na balkon nad maszynownią i zobaczyłem iskry i ogień wydobywający się ze wzbudnicy jednego turbozespołu. Hałas się potęgował a ze wzbudnicy odrywały się z dużą prędkością metalowe części. Turbozespół zatrzymano a zakładowa straż pożarna ugasiła gaśnicami śniegowymi pożar wzbudnicy. Na szczęście żaden z pracowników nie doznał obrażeń. Powodem awarii było zatarcie się łożyska jednego z urządzeń turbozespołu.

Drugie zdarzenie miało miejsce w grudniu 1953 roku. Na skutek niskiego stanu wody w Wiśle, dużego mrozu i przeniesienia się głównego nurtu na stronę praską, zamarzło ujęcie wody i Elektrowni zaczęło brakować wody. Powstała sytuacja awaryjna, pracowników eksploatacyjnych zatrzymano na drugą zmianę, wezwano saperów do kruszenia lodu. Z każdą chwilą zmniejszał się pobór wody, wzrastała temperatura urządzeń. Dyspozytorzy w nastawni z napięciem wpatrywali się w tarcze wskaźników i zmniejszali po kolei obciążenie turbozespołów aż do całkowitego wyłączenia odbiorców energii. Przez kilka godzin Elektrownia Warszawa nie dostarczała energii do sieci. Na szczęście saperzy , ładunkami wybuchowymi wykonali w lodzie kanał doprowadzający wodę do ujęcia i Elektrownia mogła podjąć normalną pracę. Wypadek ten miał pozytywne następstwa, gdyż znalazły się pieniądze i w roku 1954 rozpoczęto na Wiśle prace hydrotechniczne mające na celu utrzymanie głównego nurtu po lewej stronie rzeki.

Pracę w Elektrowni Warszawa wspominam dobrze. Panowała tam koleżeńska atmosfera, starsi pracownicy przekazywali chętnie wiedzę nowoprzyjętym pracownikom, starając się im wpoić zasady dobrej i odpowiedzialnej pracy. Ogólnie szanowano i stawiano za wzór długoletnich pracowników którzy po wojnie odbudowali i uruchomili Elektrownię. W pamięci pozostały mi nazwiska monterów Władysława Skowyry, Aleksandra Antosika Antoniego, mistrza turbinowego Jana Krajewskiego, Edmunda Piechowskiego, Józefa Sotta.

W Elektrowni nie przepracowałem całego nakazu pracy gdyż w roku 1954 zdałem egzamin wstępny na Politechnikę Warszawską i dyrekcja Elektrowni wyraziła zgodę na moje odejście z pracy.

—————————————————————